Lubię góry, a może powinnam napisać polubiłam chodzić po górach? Bo do tej pory przyjemność ta nie była mi znana. No więc poprawka – polubiłam chodzić po górach. Lubię myśleć w górach o tym jak wyglądało moje dotychczasowe życie i jest mi żal. Jest mi żal tego jak nieumiejętnie gospodarowałam swoim czasem. Jak brnęłam jak ćma do światła tam gdzie jest dużo ludzi, a potem moja głowa była przeładowana mnóstwem niepotrzebnych informacji. Jako osoba wrażliwa emocjonalnie przeżywałam podwójnie każdą krzywdę, a negatywne emocje udzielały mi się bardziej niż osobie, której problem dotyczył. Teraz już wiem, że głowa pełna wrażeń to głowa przeciążona, a kto lubi dźwigać więcej niż jest w stanie unieść? Może są tacy ludzie, ale ja zdecydowanie wolę mieć w życiu lżej. Tak więc postanowiłam zrzucić z siebie wszystko, co mi do tej pory ciążyło i w końcu bardziej zaprzyjaźnić się sama ze sobą.

Góry to moja świątynia. Miejsce, gdzie mogę się wyciszyć i uspokoić, przemyśleć pewne sprawy i nadać im wolniejszy bieg wydarzeń, a bieg w naszych czasach to coś co weszło nam w nawyk, aż za dobrze. I nie mowa tu o bieganiu jako zdrowej aktywności fizycznej, ale o tym jak często gubimy się w szybkim pędzie życia. W pracy uczą nas jak pracować wydajniej, jak wyciągnąć z siebie więcej mocy niż jesteśmy w stanie wygenerować i tu przypomina mi się mój ulubiony przedmiot w szkole średniej – fizyka.

A skoro mowa o fizyce to przepiękny wzór na obliczenie mocy średniej P = W/t . Wykonana praca podzielona przez czas i mamy gotowy przepis na to jak skrócić życie człowieka. Ba, nawet w sklepie stojąc w kolejce do kasy ludzie nas popychają. Nieważne, że przed nami nie ma miejsca – pchaj się to może będzie szybciej. Kiedy zrozumiemy, że czasu nie da się wyprzedzić? Prosta kalkulacja 1 godzina to 60 minut i nic z tego więcej dla siebie nie urwiemy. True story, sorry. A więc wracając do tematu – nie szukam sposobu na to by pracować mniej, ale na to by odpoczywać wydajniej, a w górach mam to w pakiecie za free przez cały weekend – nic tylko brać. Tak więc pakuje swój plecak na kolejną wycieczkę w poszukiwaniu balansu między życiem prywatnym, a życiem zawodowym. Wam też polecam!
Kiedy jestem w górach nie istnieje świat zewnętrzny, zgiełk i pośpiech. Jest tylko natura i życie razem z jej rytmem. Ktoś może powiedzieć, że to tylko mój wymysł, bo przed życiem się nie ucieknie. Zależy kto co nazywa życiem. – Piotr Morawski